Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia w kopalni "Wujek -Śląsk": Dyrektorzy nie lubią brać odpowiedzialności

Sławomir Cichy
Tragedii w kopalni Wujek-Śląsk można było uniknąć, gdyby dyrektor zdecydował się prowadzić wydobycie z zagrożonego wybuchem pokładu w rygorze akcji ratunkowej, za zgodą i pod nadzorem OUG. Taką tezę postawił wczoraj na naszych łamach były minister i ekspert w dziedzinie górnictwa Jerzy Markowski.

Okazuje się, że nie jest odosobniony w swej opinii. Coraz więcej znawców branży zwraca uwagę, że dyrektorzy rzadko decydują się na zastosowanie szczególnej procedury przy wydobyciu węgla mimo czwartego stopnia zagrożenia metanowego z dwóch powodów - podrożenia kosztów wydobycia ale przede wszystkim jednoosobowej odpowiedzialności za akcję.

Zapytany przez nas o tę sprawę były prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Buchwald powiedział, że zgadza się z tą tezą.

- Dyrektor kopalni ogłaszając wydobycie w rygorze akcji ratunkowej bierze na siebie jednoosobową odpowiedzialność za jej skuteczność i wynik. Nie ma w tym wypadku rozmycia odpowiedzialności i szukania winnych w razie niepowodzenia- mówi.

Tymczasem podczas standardowego wydobycia, choć formalnie dyrektor odpowiada za funkcjonowanie zakładu, winą za wypadek można obarczyć szereg osób związanych z utrzymywaniem bezpieczeństwa na kopalni i. Nie mówiąc o stosowaniu nagminnie zwrotu wytrychu, że winne były "siły natury".

Procedury wydobycia węgla w rygorze akcji ratunkowej są szczegółowo opisane w rozporządzeniu ministra gospodarki z 2000 roku. Przede wszystkim dyrektor kopalni staje się kierownikiem akcji i sporządza jej szczegółowy plan w którym czarno na białym wypisane są wszelkie polecenia a także ich realizacja przez konkretne osoby.

O wszczęciu szczególnego trybu powiadamiany jest OUG i zarząd spółki węglowej. Na miejsce kierowani są specjaliści monitoringu atmosfery, w pogotowiu stawia się służby ratownicze. Po zakończeniu procedur które ogłasza kierownik akcji prawidłowość działań sprawdzają kontrolerzy OUG.

To kłopotliwa procedura dla dyrektora. Osoby z zewnątrz patrzą mu na ręce, sprawdzają go, a co gorsza podraża się koszty wydobycia. Tymczasem patrząc na te działania pod kontem profilaktyki zagrożeń okazuje się, że ich wprowadzenie stanowi zaledwie 10 proc. kosztów akcji ratunkowej kiedy dojdzie do wypadku . Niestety dyrektorzy liczą, że najgorszegoi uda się uniknąć, wydobycie zostanie utrzymane, a zaoszczędzone na bezpieczeństwie pieniądze mimo spadku zapotrzebowania na węgiel pozwolą wypracować zysk.

Ważnym czynnikiem zmniejszającym bezpieczeństwo jest także rutyna, brak umiejętności oszacowania ryzyka, brak odpowiedzialności i wiedzy na temat zagrożeń ze strony samych górników.

- Odkąd 1997 roku zlikwidowano szkoły górnicze, adepci zawodu kończą co najwyżej kursy, a pracy na dole uczą się w biegu z dnia na dzień. Taki system szkoleń w boju musi przynieść wymierne straty - mówi Piotr Buchwald.

80 proc.
tyle pokładów węgla w na Śląsku jest zagrożonych wybuchem metanu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Tragedia w kopalni "Wujek -Śląsk": Dyrektorzy nie lubią brać odpowiedzialności - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto