Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpital psychiatryczny w Rybniku i sześć podejrzanych zgonów. Trwa śledztwo [Superwizjer TVN]

Arek Biernat
Przemoc, przywiązywanie na wiele godzin pasami do łóżek i dodatkowe porcje leków psychotropowych. Takie szokujące praktyki są badane przez prokuraturę w postępowaniach, jakie toczą się w sprawie podejrzanych zgonów pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Dziś wyemitowany został materiał dziennikarzy Superwizjera TVN.

Czy lekarze i personel szpitala psychiatrycznego w Rybniku bez większego powodu faszerowali lekami i krępowali pacjentów? Według dziennikarzy Superwizjera TVN do takich sytuacji miało dochodzić w placówce.

- Ludzie chorzy psychicznie, czasem nie tak ciężko, trafiali do szpitala w stanie fizycznym dobrym, po kilkunastu lub kilku dniach ich stan fizyczny się załamywał. Czasem przenoszono ich do innych szpitali tuż przed zgonem. Z sekcji zwłok wynika że umierali w stanie fizycznym w koszmarnym stanie fizycznym - był zapowiadany dzisiejszy reportaż Superwizjera TVN.

Jak do tego dochodziło? Z informacji dziennikarzy wynika, że personel szpitala miał dwie metody. Pierwsza polegała na zwiększaniu dawek leków w odwecie na pacjencie sprawiającym problemy. A druga na krępowaniu na wiele godzin pasami. Jako, że dotyczyło to osób starszych często miało powodować to problemy krążeniowe, które z kolei doprowadzały do śmierci.

W materiale wyemitowanym na antenie TVN 24 mogliśmy się dowiedzieć o prowadzonych śledztwach przez prokuratury w sprawie sześciu podejrzanych zgonów osób, które przez kilka lub kilkanaście dni przebywali w rybnickim szpitalu psychiatrycznym.

Syn Adama W. stwierdził, że w ciągu kilku dni jego ojciec podupadł fizycznie. Nie mógł chodzić, ani mówić. 79-latek miał być przez trzy kolejne doby przywiązany do łóżka.

Prokuratorzy próbują wyjaśnić m.in. przyczyny tragicznej śmierci Bogdana S. Przez kilka dni miał przyjmować bardzo silne leki, których nie mógł zażywać m.in. z powodu stwierdzenia choroby alkoholowej. Kiedy po jakimś czasie trafił do innego szpitala w koszmarnym stanie. Lekarze rozkładali ręce.

- Niedokrwistość, odwodnienie, zapalenie jelita grubego i cienkiego, podejrzenie sepsy. Pielęgniarka dziwiła się, że można do takiego stanu doprowadzić pacjenta - wymieniała córka zmarłego pacjenta.

W reportażu usłyszeliśmy też historię Andrzeja D. Mężczyzna przed śmiercią popadł w konflikt z personelem szpitala, bo stracił szansę na zasiłek przez opieszałość pracownika. Po tym zdarzeniu podwyższono mu dwukrotnie dawkę leków, a po trzech dniach u Andrzeja D. nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia.

Widzowie usłyszeli też historię Janiny Z., która z objawami depresji w rybnickim szpitalu psychiatrycznym ze zdrowej w pełni sił kobiety zamieniła się we wrak człowieka. - Obraz sekcji jest porażający. Ogrom chorób jakie stwierdził biegły z medycyny sądowej może wskazywać na to, że była ona narażona przed śmiercią na ogromne cierpienie - powiedziała prokurator Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Z opinii biegłych do jakich dotarli dziennikarze wynika, że w trakcie leczenia popełniono wiele błędów. Lekarze mieli m.in. zmieniać dawki i leki zanim wprowadzone wcześniej zaczęły działać. To miało doprowadzić do pogorszenia się stanu zdrowia.

Ale nie tylko zmiany leków miały przyczyniać się do pogorszenia stanu fizycznego pacjentów. W materiale też wskazano na częste krępowanie pacjentów za pomocą pasów, a nawet bandaży. W reportażu można było usłyszeć o pacjencie unieruchomionym przez dwa tygodnie.

Jeden z mężczyzn miał zostać przywiązany na 12 godzin z powodu rozmawiania przez telefon. Dodał, że to był początek szykan. Wspomniał, że po incydencie otrzymywał duże dawki leków. Z trzech tygodni spędzonych w szpitalu miał zapamiętać tylko jeden tydzień.

Inna pacjentka z depresją miała być zapięta pasami łącznie przez 90 godzin. Po trzech miesiącach straciła 25 kg i nie mogła się poruszać o własnych siłach.

Władze szpitala odpierają zarzuty i podkreślają, że zapinanie pasami jest stosowane tylko i wyłącznie zgodnie z procedurami. Czego innego można jednak dowiedzieć się z materiału Superwizjera TVN.

Rzecznik praw pacjenta przy rybnickim szpitalu przyznał, że w praktyce pacjenci nie są leczeni (poza chorobami psychicznymi). - Szpital posiada internistę na pół etatu na 900 pacjentów - zaznaczył Stanisław Frydrychowicz. Zastępca Rzecznika Praw Pacjenta dodał, że tylko w tym roku napłynęło do tej instytucji 36 skarg pacjentów rybnickiego szpitala.

W sprawie podejrzanych zgonów trwa kilka prokuratorskich śledztw.

Cały materiał Superwizjera będzie można zobaczyć jeszcze raz we wtorek o 23.30 w TVN.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto