Fizjoterapeutka sportowa, doktorantka Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie w jednej z osiemnastu grup, które w ramach projektu Polskie Himalaje 2018 wzięły udział w trekkingu do bazy pod Everestem na wysokość 5400 m znalazła się trochę przez przypadek.
- Trzy lata temu o tym projekcie powiedziała mi moja pacjentka. Namówiła mnie i zapisałam się, chociaż góry to nie była moja pasja - mówi Joanna Byczek. - Jednak okazało się, że stały się. Nawet nie marząc o tym od dziecka można się zakochać. To była niesamowita przygoda. Trwała trzy tygodnie. Udało mi się pokazać skąd jestem. Dotarłam do Base Camp i zostawiłam tam flagę Pruszcza i Powiatu.
Zobacz także: Spotkania podróżnicze z mediatece w Straszynie - Ruszaj w drogę z Kasią i Maciejem Marczewskimi
Grupa, w której była pani Joanna liczyła 13 osób.
- Naszym przewodnikiem był Robert Celiński, maratończyk, który uczestniczy w ekstremalnych biegach w różnych miejscach świata- mówi Joanna Byczek.
- Byliśmy pierwszą grupą, która wyruszyła do bazy. Wyprawa rozpoczynała się w Katmandu. Skąd polecieliśmy do Lukli (położonej na wysokości 2860 m n.p.m), gdzie znajduje się najniebezpieczniejszy pas startowy na świecie - położony na samym zboczu góry. W Lukli widać początki kultury nepalskiej. Na każdym kroku są buddyjskie dzwonki modlitewne, które trzeba obejść trzy razy i kręcić w tę stronę, w którą idziemy. To dla miejscowych jak modlitwa. Jako jedynej grupie udało nam się zobaczyć błogosławieństwo lamy. Kolejnym charakterystycznym elementem mijanym po drodze są stupy. Są bardzo ważne, zarówno te starannie zbudowane, jak i te z drobnych różnych kamyczków. Przez całą drogę pojawiają się też flagi modlitewne.
Im wyżej podróżowali, tym robiło się zimniej, ciszej i spokojniej.
- Mosty to były jedyne miejsca, gdzie czasami robiło się tłoczno. Można było wędrować cały dzień i nikogo nie spotkać - dodaje pani Joanna. - Na chwilę, kiedy z trasy zobaczymy szczyt Everestu czekaliśmy od świtu.
Zobacz także:Rekord dla Niepodległej w ZSO nr 1 - zdjęcia wideo
Podczas wyprawy uczestnicy trekkingu pamiętali też o polskich himalaistach, którzy zginęli w górach.
- Zrobiliśmy wycieczkę do miejsca pamięci, gdzie znajduje się grób Scotta Fischera i symbolizuje wszystkich zmarłych himalaistów - dodaje Joanna Byczek. - Było to dla nas ważne, bo w czasie wyjazdu przypadła 40 rocznica zdobycia Mount Everestu przez Wandę Rutkiewicz i 29 rocznica śmierci Jerzego Kukuczki na południowej ścianie Lhotse.
Po powrocie do domu i rozpakowaniu bagaży pani Joanna zadała sobie pytanie: Dobrze, byłam w Himalajach, to gdzie teraz?
Zobacz także:Janusz Sitarski o projekcie Polskie Himalaje 2018 (rozmowa z lipca 2017 r.)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?