Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policjant w pościgu rozbił radiowóz, wciąż nie wiadomo czy będzie musiał za niego zapłacić

B. Kubica
Wypadek radiowozu w Rybniku. Prokuratura nie postawiła zarzutów policjantowi z Rybnika. Nie wiadomo, czy będzie on musiał zapłacić za zniszczone auto

Policjant w pościgu rozbił radiowóz, wciąż nie wiadomo czy będzie musiał za niego zapłacić

Prokuratura Rejonowa w Raciborzu umorzyła postępowanie w sprawie wypadku policyjnego radiowozu, do którego doszło latem ubiegłego roku w Rybniku. Wówczas z ustaleń mundurowych wynikało, że policjanci drogówki prowadzili pościg za „piratem drogowym” i właśnie wówczas nieoznakowany radiowóz - opel insignia - wyleciał z jezdni i dachował.

- Umorzyliśmy postępowanie w tej sprawie. Stało się tak po tym, jak pokrzywdzony w tym zdarzeniu, czyli policjant, który w chwili wypadku siedział na siedzeniu pasażera i także odniósł obrażenia, złożył stosowny wniosek o umorzenie. We wniosku tym poszkodowany stwierdził, że sprawca wypadku, czyli kierujący radiowozem jego kolega, zadośćuczynił bądź naprawił szkodę - mówi Danuta Kozakiewicz, prokurator rejonowa w Raci-borzu. - Policjant, który prowadził auto, był sprawcą wypadku, nienależycie obserwował sytuację na jezdni i do tego się przyznał. Prowadzone przez niego auto wyleciało z pasa ruchu i dachowało - dodaje.

W tej sprawie, która mocno zbulwersowała opinię publiczną w Rybniku, wciąż jest jednak sporo pytań. Pierwotnie mówiło się bowiem, że policjanci prowadzili pościg za brązowym fiatem punto, który nie zatrzymał się do kontroli. Potem pojawiły się informacje, że nie do końca jest pewne, czy kierowca punto rzeczywiście przed nimi uciekał, bo być może nie miał nawet świadomości, że jedzie za nim policja. A nagranie z wideorejestratora zamontowanego w oplu było tak niewyraźne, że nie widać na nim ani numerów rejestracyjnych gonionego auta, ani nie da się jednoznacznie ustalić, czy rzeczywiście mamy do czynienia z brązowym fiatem. - Próba poprawy jakości nagrania, a także zeznania świadków, nie pozwoliły na ustalenie cech identyfikacyjnych tego pojazdu, a tym samym właściciela lub kierującego - mówi sierż. Anna Karkoszka, rzeczniczka rybnickiej policji.

Co więcej, wciąż nie wiadomo, czy policjant, który rozbił insignię, będzie musiał zapłacić za szkodę. - Postępowanie szkodowe wciąż jest w toku. A wobec policjanta nie było prowadzone postępowanie dyscyplinarne - mówi Karkoszka.

I to denerwuje niektórych mieszkańców. - Każdy, kto z własnej winy rozbije służbowy samochód, musi zapłacić. A policjant nie musi, bo po co, skoro miasto za kilka miesięcy zafunduje im nowe auto z naszych podatków - piszą internauci na naszym portalu.

Rozbity opel insignia trafił do rybnickiej komendy pod koniec 2013 roku. Wyposażony w 2-litrowy silnik o mocy 222 KM wóz mógł rozpędzić się do "setki" w 7,6 sekundy i rozwinąć prędkość ponad 240 km/h. Koszt zakupu takiego radiowozu wraz z kompletnym wyposażeniem wyniósł 131 272,17 zł.

Policjanci którzy jechali oplem, wciąż przebywają na zwolnieniach lekarskich.

Obaj w czasie zdarzenia odnieśli obrażenia ciała. Kierowca auta jest bardzo doświadczonym policjantem drogówki, który przeszedł wiele specjalistycznych szkoleń, także w zakresie prowadzenia pościgów samochodowych. Funkcjonariusz był ubezpieczony od wypadku, ale kwota ewentualnego ubezpieczenia jest niższa niż wartość rozbitego auta.

90 lat kobiet w Policji. Najwięcej policjantek jest w garnizonie śląskim [ZDJĘCIA]

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto