Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lato: Liczyłem na więcej zaufania

Redakcja
fot. Marcin Obara
Z Grzegorzem Latą, prezesem PZPN, rozmawia Rafał Romaniuk

Śpi pan ostatnio spokojnie?

Bardzo dobrze, mam miłe sny. Zima w końcu, święta się zbliżają.

Przed wiekami dla królów najgorszą wróżbą był sen o rokoszu.

Nie wiem, o czym pan mówi.

Nie wie pan?

Nie rozumiem tego pytania.

Panu się rokosz nie śni?

Nie śni.

Nie boi się pan Grenia i opozycjonistów?

Panie redaktorze, z tym pytaniem proszę się zwrócić do pana Grenia. Nie do mnie, bo ja się tym nie interesuję. Mam na głowie 90-lecie związku, Walne Sprawozdawcze. Niech wszyscy przeczytają, jak nazywa się ten zjazd. To mnie interesuje.

Pan Greń wypowiada się, że chce pana obalić.

On lubi mówić. Ci, którzy lubią go słuchać, niech słuchają. Ja nie lubię.

To pana były najbliższy współpracownik.

Nie ja do niego przyszedłem, tylko on do mnie. W moim życiu współpraca z Greniem została zamknięta definitywnie. Zmieńmy temat.

Ma pan żal?

Tak, do siebie. Że go wziąłem.

W PZPN liczy się nerwowo głosy delegatów?

Myślałem, że ten temat wyczerpaliśmy. Podczas zjazdu na pew-no będą ostre wystąpienia, ale jestem przygotowany.

Widział pan listy, które krążą na stronie KoniecPZPN? Kolorem zielonym oznaczono osoby, które chcą pana obalić. Czerwonym - zwolenników.

Listę każdy może sobie stworzyć. Trzeba ją zweryfikować.

To zweryfikujmy. Wydrukowałem dla pana egzemplarz.

Widzę na liście pana Grenia, ale on przecież nie będzie delegatem. To po pierwsze. Jerzy Koziński na zielono? Długo bym się zastanowił. Górnik Zabrze? (śmiech). Panie redaktorze. Sandecja? Mój przyjaciel prezes Sandecji przeciwko mnie? Ciekawe rzeczy mi pan przyniósł. Warta Poznań? Z uśmiechem na to patrzę. Ja żadnych list nie będę publikował.

Po gali Piłkarskich Oscarów chwilę rozmawiał pan z Tomaszem Jagodzińskim, jednym z liderów opozycji. Co mu pan powiedział?

Że jak ma się problemy w rodzinie, to się je wewnątrz załatwia. A jak chce spiskować, niech się z rodziny wypisze.

Greń mówi, że dzwoni pan po delegatach i obiecuje wyjazdy zagraniczne, miejsca w komisjach.

Ja obiecuję? Z tego, co wiem, to on podzielił stanowiska. Naprawdę proszę mnie nie ciągnąć za język. To są bzdury.

Dlaczego podczas ostatniego posiedzenia zarządu zaakceptowano pomysł przedstawienia Walnemu Zgromadzeniu propozycji, by od przyszłego roku znieść absolutorium dla władz PZPN?

Jeszcze żadne decyzje nie zapadły. W tym roku absolutorium na pewno będzie. Media zapominają o jednym. To, że ktoś nie dostanie absolutorium, nie znaczy, że od razu odchodzi z zarządu. Musi dostać na piśmie zarzuty, wypowiedź Komisji Rewizyjnej. A co jeśli przewodniczący Komisji Rewizyjnej zarekomenduje, by całemu zarządowi udzielić absolutorium? Sytuacja przypomina tę znaną z polityki. W wielu miastach zdarzało się, że prezydent nie dostał absolutorium. I rządzi dalej.

Czy absolutorium będzie głosowane po raz ostatni w pana kadencji?

Nawet jakby było zniesione, i tak będzie roczna ocena zarządu przez komisję rewizyjną. Co roku robimy bilans. Gdy popatrzymy na stowarzyszenia pozarządowe, to mamy najbardziej demokratyczny statut. Nawet wprowadziliśmy dwukadencyjność prezesa.

Kawa na ławę: jest pan za zniesieniem absolutorium czy nie?

Mnie jest to obojętne. Jeśli w nowym statucie będą chcieli wpisać absolutorium, nie ma problemu. Proszę pamiętać, że przy Okrągłym Stole zobowiązaliśmy się, że grupa prawników dostosuje statut PZPN do tego, jaki mają FIFA i UEFA. Niech eksperci radzą.

Mówił pan ostatnio, że do grudnia przyjrzy się, jak funkcjonuje PZPN. A potem ewentualnie odpali bomby.

Cały czas się przyglądam i już rozpocząłem zmiany. Zlikwidowałem dwa stanowiska zastępców sekretarza generalnego. Jest propozycja, by zreorganizować biuro PZPN. Ale jak słyszę, że redaktorzy pewnej telewizji mówią, że 80 osób pracuje w związku, to się uśmiecham. W PZPN mamy 56 osób na etacie.

Dużo jest osób, na których się pan zawiódł?

Do dziś zwolniłem trzy osoby.

To początek?

Idą święta, nie straszmy ludzi. Recenzentów mamy wielu. Myślę sobie, że jakbyśmy ich eksportowali za granicę, zrobilibyśmy niezły interes.

Podczas Okrągłego Stołu obiecał pan, że przekaże licencje Ekstraklasie SA. Kiedy to nastąpi?

Po Nowym Roku uzgodnimy szczegóły. Proszę jednak pamiętać, że druga instancja będzie w PZPN. Myślę, że kluby jeszcze będą wspominały czasy, gdy pierwsza instancja była u nas. Ekstraklasa SA na pewno zaostrzy kryteria.

Robił pan rachunek sumienia na koniec roku?

Każdy powinien robić.

Co się panu nie udało?

Spodziewałem się, że dostanę trochę więcej zaufania. Co bym nie zrobił, jest uderzenie. To, że zapewniłem związkowi płynność finansową, to źle. Strona internetowa to łatwy sposób, by kogoś oczerniać. Nikt nie musi się podpisywać, wystarczą pseudonimy: Franiu, Bania... Przyznaję, że największą porażką jest oczywiście brak awansu na MŚ. Nie wyszło mi też poprawienie wizerunku PZPN. Dzisiaj dla mediów dobra wiadomość to zła wiadomość. Prawie nikt nie napisał o turnieju dla 2 tys. przedszkolaków na Torwarze.

Może nie potraficie się pochwalić tym, co się udaje?

Zrobiliśmy konferencję, podczas której mówiliśmy o wspieraniu młodzieży. To nas wyśmiano w telewizji, że 1600 zł wydajemy na turniej. Tyle że takich turniejów organizujemy setki. Potem telewizja pojechała do małej miejscowości i pytała o to, czy dzieci dostały od nas sprzęt. Młody chłopak z dumą pokazywał koszulkę reprezentacji, którą otrzymał. Ze wzruszeniem to oglądałem.

Leo Beenhakkera jeszcze pan wspomina?

Wy, dziennikarze, wyśmiewacie często polską myśl szkoleniową. Zobaczcie jednak, co zostawił po sobie Beenhakker. Miał wychować następcę, przedstawić koncepcję rozwoju piłki młodzieżowej. Jednego papierka nie zostawił. Nic. Pustynia. Niesmaczne było dla mnie, gdy po konferencji z Franciszkiem Smudą następnego dnia na pierwszej stronie sportowej gazety Beenhakker recenzował nowego selekcjonera.

Jak pan myśli: czemu w sondażu TVP 97 procent osób domaga się pana dymisji?

Nie przywiązuję wagi do sondaży. Wybory parlamentarne kilka razy pokazały, ile są warte.

Co zapisze pan sobie na plus?

Przede wszystkim stabilność finansową i pracę przy Euro 2012.

Postanowienia na nowy rok?

Odbudowanie reprezentacji. Wierzę w Smudę.

Wierzę, bo...

Bo największe sukcesy osiągaliśmy z polskimi trenerami. Beenhakker wprowadził nas na Euro 2008. Zgoda. Ale byliśmy tam najsłabszą drużyną.

============25 (pp) Cytat 11.5 Bd(13337252)============

"Beenhakker miał wychować następcę, przedstawić koncepcję piłki młodzieżowej. Jednego papierka nie zostawił. Pustynia"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto