Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Energa wystawiła rachunek na 9 tys. zł, choć w mieszkaniu w Redłowie nikt nie przebywał

Szymon Szadurski
Przemek Świderski/archiwum
Horrendalny rachunek za prąd, opiewający na 9 tysięcy złotych, dostała właścicielka mieszkania przy al. Zwycięstwa w Gdyni. Kobieta była zszokowana bo w mieszkaniu w Redłowie nikt nie przebywał.

Zapłaty takiej kwoty zażądał od niej dostawca, spółka Energa. Sprawę wyjaśnia obecnie córka kobiety, ale jak twierdzi - od trzech miesięcy nie może się dowiedzieć, jakie względy spowodowały wystawienie absurdalnie wysokiego rachunku za prąd.
- Jestem ciągle zbywana - mówi kobieta. - Przedstawiciele Energi nie odpisują na moje reklamacje lub też przysyłane przez nich pisma są nie na temat, w żaden sposób nie odnosząc się do pytań, które zadawałam. Niczego też nie mogę się dowiedzieć na infolinii firmy. W jej siedzibie nikt nie chce ze mną rozmawiać.

Czytaj także: Wyrzucili materiały budowlane do potoku Źródło Marii

Córka właścicielki mieszkania dodaje, że wcześniejsze rachunki opiewały na kwoty od 260 do 280 zł.
- Wysokość kolejnego, na 9 tysięcy złotych, odbieram więc jako niesmaczny żart - mówi. - To nie jest możliwe, aby zużyć taką ilość prądu w mieszkaniu. Tym bardziej że w tym czasie nikt tam nie mieszkał. Uzyskałam informację, że do 1 marca 2014 roku licznik wskazywał 405 kWh, a na dzień 1 kwietnia 2014 roku było to już 63 265 kWh. Przecież nawet spore firmy albo sklepy spożywcze nie mają takiego zużycia. Co ciekawe, pracownicy Energi twierdzą też, że stan liczników na bieżąco podawał im lokator mieszkania. Tyle tylko że tam wtedy nikogo nie było.
Kobiecie, zamiast odpowiedzi na reklamację, przysłano wezwanie przedsądowe.
- Dlatego zapłaciłam ten rachunek, bo nie chcę, aby mama, właścicielka mieszkania, była ciągana po sądach - mówi. - Liczę jednak na wyjaśnienie sprawy i zwrot nadpłaconej kwoty. Według mnie, doszło po prostu do kradzieży prądu.

Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik prasowy Energi-Operatora, zapewniła nas, iż sprawa zostanie wyjaśniona. Nie jest to jednak proste, bowiem wersja wydarzeń zakładająca kradzież prądu wydaje się pracownikom koncernu bardzo mało prawdopodobna.
- Ktoś musiałby podłączyć się do licznika w mieszkaniu - mówi Alina Geniusz-Siuchnińska. - Bez zgody właściciela lokalu to jest praktycznie niewykonalne. Nikt w ten sposób nie kradnie prądu. Złodzieje robią to na klatkach schodowych, w piwnicach bądź też podłączają się do naszej sieci.

Rzecznik spółki dodaje, że w ostatnich miesiącach została skontrolowana praca inkasentów. Okazało się, że niektórzy z nich, pod nieobecność właścicieli lokali, wpisują zużycie z tzw. sufitu. Jeśli faktycznie było w tym okresie większe, Energa domaga się zwrotu zaległych kwot.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto